(Zapis magnetofonowy z 24 grudnia roku 2000) " Plac przy ulicy Warszawskiej, na którym stoi warsztat
stolarski, kupił nasz dziadek Ludwik SKWAREK już dawno. Miał jeszcze na
Jarmołówce dwa place, kupione od JARMOŁOW kiedyś po 1921 roku. Jeden z tych
placów był między działkami ks. KALICKIEGO i PRZYBYSZÓW, a drugi
dzisiejszy plac przy Polnej 7. Dom na Warszawskiej zbudował dziadek w roku
1920. Najpierw pustaki robili ludzie z Ułęża Dziadek poszerzył plac przy ul. Warszawskiej tym, że
odkupił około roku 1929 działkę od Żyda. Na tym placu ruda Żydówka FAJGA miała
budkę i sprzedawała węgiel na kilogramy, tak jak sprzedaje się jabłka. Miała
czarnego ojca Jankla, który przychodził się grzać do dziadka, do warsztatu. I w taki sposób dziadek usłyszał, że ma się ten plac sprzedawać. Kupnem placu interesował
się także p. SEKUŁA. który miał swoj zakład garbarski tam gdzie później
mieszkali BRZOZOWSCY. OLEJNICCY mieszkali tutaj już przed dziadkiem. Za nimi, na miejscu
Szkoły Ludowej, był magazyn Na miejscu domu DOMAŃSKICH stał piętrowy drewniany dom, w
którym mieszkali sami Żydzi. Między innymi mieszkał tam i Żyd, który wyrabiał
drewniane gonty a także i WAJNBERG, który handlował drzewem. Był to wysoki
mężczyzna, który chodził zawsze w kapeluszu a żonę miał małą, szczupłą Dom w którym mieszkali PIEŃKOSZOWIE, należał do GOŚNIAKÓW. U
PYTÓW mieszkał Szmul furman, który miał dużego czarno-brązowego konia.
Przyszedł raz do dziadka w piątek z zepsutym kołem i prosił,
żeby mu go zreperować na sobotę, bo po szabasie jedzie do Warszawy z rybami.
Dziadek nie chciał ale ja to koło zreperowałem.
Obręcz założył mu Żyd kowal Motek, który mieszkał u CYMBALSKICH a kuźnię miał
koło mostu SKALSKIEGO, Tam potem miał tą kuźnię BLIŹNIAK. Zreperowane koło
nie wytrzymało U PYTOW mieszkał też Żyd, który handlował drzewem. Był to taki kawalarz. Raz kupił od niego dziadek materiał na szprychy. Drzewo było takie złe, że niektóre szprychy pękały przy nabijaniu do piasty. Zrobiliśmy dwa koła i akurat się trafił ktoś z Sarn, kto potrzebował tylko dwa koła. Dziadek go uprzedził, że nie są najlepsze. Nie szkodziło. Po latach, kiedyś chyba w siedemdziesiątym szóstym roku, kiedy leżałem w szpitalu spotkałem tamtego właściciela wozu. Koła jeszcze jeździły... Za OSTAŁOWSKIMI mieszkali JARNICCY. A na ich
placu, wzdłuż szosy stał duży drewniany dom Na miejscu gdzie dzisiaj stoi dom LESZKÓW była murowana z
cegły kuźnia OSTAŁOWSKIEGO. który Na miejscu gdzie potem była Miejska Rada, stał drewniany budynek Gminy z gankiem. Za Miejską Radą był areszt. Oba te budynki zbudowano za okupacji z cegły z rozebranego starego kościoła. Wasza mama pracowała tam dwa dni, jako rezerwistka pracowała przy czyszczeniu cegieł. Za Gminą, w stronę rynku stał dom Bolesława MIŁOSZA, który za kradzież, chyba gęsi, dostał się do aresztu. Kiedy go wypuścili ze wstydu uciekł do Gdańska i nigdy już nie wrócił. Za nim wyjechała jego żona.
Dzisiejszy posterunek policji to dom postawiony przed wojną przez TRACZYKA. Długo stał niewykończony. Sklepy mieli tam: SWIDERSKI, RYBAK z Moszczanki miał sklep tekstylny a Żyd WAJNBERG sklep z gospodarstwem domowym. W domu, który kupił po wojnie KOSSOWSKI, była apteka
MYSTKOWSKIEJ a potem Żyd FIRANKA miał sklep tekstylny. W tym domu też miała
KUCHNIOWA restaurację, do której wchodziło się od ulicy Kanałowej. Po drugiej stronie
dzisiejszej Poniatowskiego, w domu JAŚKIEWICZA była poczta, apteka
i sklep z wędlinami. Potem aż do domu ŁAGOWSKIEGO były same żydowskie sklepiki. Między innymi miał tam sklep spożywczy długobrody WAJNBERG, ojciec WAJNBERGA który miał sklep z naczyniami kuchennymi w domu TRACZYKA. W wynajętym od Żydów lokalu STEC
miał zakład fryzjerski. Pracował u niego Józef BOGUSZ i mały Żyd. W wolnej
chwili grali na skrzypcach i na mandolinie a STEC na harmonii . Obok zakładu fryzjerskiego była herbaciarnia, którą
prowadzili MARCINKOWIE. ŁAGOWSKI w swoim domu miał zakład masarski. W bramie u ŁAGOWSKICH, po lewej stronie, rudy zięć FIRANKI sprzedawał rowery a po prawej stronie miał sam ŁAGOWSKI sklep. Obok był drewniany dom ŁAGOWSKICH, który był podzielony wzdłuż na połowę. W jednej mieszkali ŁAGOWSCY a w drugiej Żydówka miała knajpę. Następny dom to FILIKSÓW, Walentego KUCHNIA, masarza i STYSIA. W domu za STYSIEM, SORAL miał sklep monopolowy gdzie kupowałem wódkę na swoje wesele. W tej samej kamienicy miał potem szynk GREGORCZYK a przed wojną mieszkał tam Rabin. U OWCZARSKIEGO była piekarnia, gdzie się uczyli DUBER i Edward MIŁOSZ. Mały domek, gdzie jest toto-lotek należał do Józefa JAŚKIEWICZA, też masarza. Na Kanałowej mieszkał Żyd HERZIG który często śpiewał u
dziadka w warsztacie taka piosenkę: ”..we młynie popsowały się
kamienie...”. Na Kanałowej był
i Żyd krawiec u którego szyłem sobie jasny garnitur. Po lewej stronie Kanałowej
były jatki żydowskie. Na środku rynku stał duży murowany dom. Sprzedawali tam
materiały i mieszkał tam szewc. W domu gdzie SZAFRANSKI reperował rowery, Żydzi mieli sklep żelazny a z tyłu magazyny. Na górze CIUCIEMAJE miał sklep z rowerami. Na rogu z drugiej strony GUTFAJDEROWIE mieli sklep z obuwiem. W rogowym domu na rynku gdzie była później restauracja Niespodzianka, WAJSFSISZ miał sklep z wódką. Po pożarze Ryk w 1925 roku, naprzeciwko placu dziadka, wybudowano 13 baraków w których zamieszkali Żydzi. Mieszkał tam i szewc Mosiek KOŚMIŃSKI. Wielu z mieszkających tam Żydów przychodziło po wodę do dziadka studni. Żydówka MORDKOWA z baraku, kupowała jednego śledzia na sobotą i tym się wszyscy najedli. Najbogatszy Żyd w Rykach to ROSFOR z Łukowskiej, który handlował z KONARZEWSKIM rybami. Miał swój samochód ciężarowy, którym Grzegorz GREGORCZYK woził ryby do Warszawy. Ryccy furmani też wozili końmi ryby do Warszawy. FIRANKA także należał do bogatych Żydów. Był zagranicą i przed samą wojną wrócił do Ryk.*. Na Rykach Królewskich mieszkał tylko jeden Żyd. Handlował mlekiem. Czapnik GRUSZKIEWICZ miał warsztat u GĘBÓW. Obok był zegarmistrz OPENHAJM. Na rogu Łukowskiej u WOŹNIAKA miał Żyd piekarnię gdzie piekł JANUS. Druga żydowska piekarnia była obok GĘBÓW. Przejął ją potem Piotr MIŁOSZ. Obaj MIŁOSZE pochodzili z Wilczanki. STRUMNIK z Goździka również uczył się piec u Żyda. Składy drzewa były w Rykach dwa: na placu PIĄTKOWSKICH, na dzisiejszej Warszawskiej i drugi na przeciwko kina, miał Żyd przezywany „Krzywa Gęba”. Na rogu Warszawskiej i Szkolnej, na przeciwko Kasy Stefczyka, mieszkał brat ŁAGOWSKICH. Była tam również świetlica, gdzie chodziło się na tańce i śpiewy. Na harmonii grał Feliks KRÓLIK. Park ogrodzony był siatką z białymi betonowymi słupkami.
Przy wejściu do parku stała mała budka * Córka Firanki, Mirjam, czyli Mania była koleżanka mojej cioci Zofii Morawskiej. Chodziły razem do szkoły. Mirjam wyjechała do Palestyny w 1935 roku.Jej ojciec ją tam odwiedził ale wrócił do Ryk przed samym wybuchem wojny. Informacje na temat rodziny Firanków otrzymuję od syna Mani Jakira, który mieszka w Izraelu. Drugi syn Mani jest uznawanym malarzem i mieszka w Niemczech. |