W
wyniku ofensywy państw centralnych w 1915 roku, całe terytorium Królestwa
Polskiego znalazło się pod okupacją Niemiec i Austro-Węgier. Oddziały
rosyjskie stacjonujące do tej pory w Rykach zostały zmuszone do opuszczenia osady na
początku sierpnia 1915 r. Po ich odejściu 4 sierpnia Ryki zajęły wojska austriackie, które rozpoczęły trwającą trzy tygodnie okupację. Następnie
po trzech tygodniach do Ryk wkroczyły wojska niemieckie.1
Zarówno władze niemieckie, jak i austro - wegierskie
bezpośrednio po zajęciu terenów Królestwa przystąpiły do odbudowywania infrastruktury: zniszczonych dróg, kolei, mostów i budynków publicznych. W trosce o zapewnienie stanu higieny w szeregach swojej armii, władze okupacyjne w wielu miastach budowały dla wojska łaźnie. Powodem ich budowania była także nieustająca obawa władz okupacyjnych przed rozprzestrzeniającymi się epidemiami tyfusu plamistego i duru brzusznego, przywleczonymi przez przemieszczające się wojska. Łaźnię w Rykach władze niemieckie wybudowały w 1916 roku na ulicy Św.Leonarda – dzisiaj Warszawskiej - blisko tzw. Domu Ludowego, służącego wtedy za magazyn. Budynek łaźni był usytuowany wzdłuż ulicy. Pan Edmund Doliński w swoich wspomnieniach podaje, jakoby łaźnia zbudowana była z pruskiego muru. Ja pamiętam, że był to budynek murowany, gładko otynkowany. 2 Wchodziło się do niego po schodkach dwoma wejściami umieszczonymi z jego północnej i południowej
strony. Nad tymi wejściami, w szczytach, były pojedyncze okna. Źródłem wody dla łaźni
była wybudowana od strony stawu, głęboka studnia.
Pomieszczenia
w łaźni były podzielone na: odwszalnię, natryski oraz kabiny z wannami. W czasie ponad dwuletniej okupacji łaźnia
była oczywiście używana przez żołnierzy niemieckich. Po opuszczeniu przez nich miasta, łaźnia stała się łaźnią gminną i cieszyła
się popularnością wśród mieszkańców aż do wybuchu drugiej wojny. Potem przyszła następna
okupacja niemiecka.
Pan Edmund Doliński pracujący w Zarządzie Gminy wspomina, jak pewnego razu w
budynku Zarządu zjawił się oficer niemiecki i pytał o łaźnię, jej urządzenia,
przelotowość. Po uzyskaniu odpowiedzi oficer wyjął z teczki plany ryckiej łaźni. Stwierdził, że łaźnia jest
własnością Rzeszy
Niemieckiej, ale mieszkańcy mogą ją używać, a gmina ma dbać o jej
stan techniczny, bo w razie zniszczenia będzie odpowiadać cywilnie. Przedstawił
odpowiednie zobowiązanie, które wójt i sekretarz podpisali. Po zakończeniu wojny łaźnia nie była używana i podobno były plany jej remontu. Przez jakiś czas mieszkały w niej dwie rodziny: rodzina Lutych i rodzina dróżnika Warownego.
Tragiczne wydarzenie w łaźni
Powojenne pokolenie pamięta, jak przed wyjściem z domu do szkoły, przed godziną 7.30
słyszało się z kołchoźnika, Skrzynkę Poszukiwań Czerwonego Krzyża a zaraz
po tym komunikat Uwaga niewypały, W tym komunikacie podawano miejsca wybuchów znalezionych przez ludzi niewypałów oraz ilość ofiar tych wypadków.
Bo pomimo wielkiej, powojennej akcji
rozminowywania przez wojsko całego kraju, niewypałów z czasów wojny
było wszędzie jeszcze bardzo dużo. Pamiętam, że na pegeerowskim polu, tam, gdzie
dzisiaj jest Technikum Mechaniczne, pod słupami trakcji elektrycznej, w zarośniętych trawą wysepkach, leżały kupki pocisków. To był bardzo często spotykany
widok. Słynęła z tego Postoła. Trudno było wypadków z niewypałami uniknąć. Pamiętający wojnę chłopcy znajdowali w swoich okolicach dość łatwo i broń i amunicję. Na terenie dzisiejszej mleczarni była sucha
studnia, w której znaleziono nawet pistolet, który potem ze strachu, wrzucono do nieistniejącej już na stadionie publicznej ubikacji. Znajdowano także granaty. Opuszczona i nieużywana już rycka łaźnia była bardzo ciekawym schronieniem i miejscem zabaw dla chłopców z naszego, jak się mówiło - "zakątka". 27 sierpnia 1954 roku, wczesnym popołudniem, naszym zakątkiem wstrząsnął silny wybuch w łaźni. Skutki wybuchu okazały się fatalne dla bawiących się w niej znalezionym granatem trzech chłopców, uczniów szkoły podstawowej. W wyniku eksplozji wszyscy zostali ranni. Najgorzej Jurek (13 lat), któremu granat urwał nogę. Przewieziono go do szpitala w Sulbinach, gdzie wkrótce zmarł z powodu upływu krwi. Gieniek (13 lat) miał w nodze tyle odłamków, że musiano mu ją amputować. Stacho, ucierpiał najmniej. Urwało mu palec u nogi. Zabawa z podrzucaniem jak piłką granatem skończyła się tragicznie. ***************** Po tym zdarzeniu, łaźnią się już nie interesowano. Na początku lat 60, rozebrano ją z pomocą wojska z pobliskiej jednostki, które wywiozło gruz wywrotkami. Po łaźni nie zostało ani śladu. Studnia z dobrą wodą też została zasypana. ************************
Możemy już zobaczyć jak wyglądała rycka łaźnia, a to dzięki uprzejmości
moich byłych bliskich sąsiadów Hani i Waldka
Głodków. Zdjęcie całej rodziny na placu gdzie mieszkali, wykonał ich dziadek p.
Jan KOZIOŁ w latach 50. Łaźnia jest widoczna na dalszym planie. Ujęcie jest zrobione od dzisiejszego sklepu firmowego mleczarni. Serdecznie dziękuję
Hani i Waldkowi za udostępnienie tego zdjęcia.
1 Krystian
Pielacha Ryki w okresie pierwszej wojny światowej szkic do
zagadnienia Radzyński Rocznik
Humanistyczny 5, 53-59 2007
2 Edmund
Doliński.Zarejestrowane w pamięci.Miesięcznik Rycki 8/1997
Zdjęcie lotnicze: National Archives, College Park. MD. USA
via Westmoreland Research LLC
|