Dom Strażaka



  Golgota to dzieło francuskiego reżysera Juliena DUVIVIERA. Nie był  pierwszym religijnym filmem tego reżysera, ale był pierwszym, dźwiękowym filmem o Jezusie. Miał swoją premierę w 1935 roku i był wielkim hitem kasowym. Wyświetlano go w kinach i salach parafialnych aż do lat 50 - tych. Film przedstawiał historię męki  Chrystusa. Rolę Jezusa zagrał Robert Le VIGNAN, natomiast w Piłata wcielił się sam Jean GABIN.
    W Rykach jeszcze wtedy nie było kina stałego, a filmy wyświetlało kino objazdowe w pierwszej ryckiej remizie strażackiej, która nie była niczym innym jak dużą, drewnianą szopą. Stała przy wjeździe na Pasternik, dzisiejszy stadion, i przez duże szpary w jej ścianach można było wszystko oglądać. 
  Mimo słabej konstrukcji remiza była jedynym miejscem w mieście, gdzie urządzano wszystkie, miejscowe imprezy kulturalne, zabawy taneczne, czy wystawianie sztuk teatralnych. Między innymi to tam Koło Młodzieży ryckiej, które powstało w 1917 roku, „systematycznie zasilało miejscową scenę niepośledniego gatunku dramatami, komedyjkami, śpiewem, deklamacjami itp. W ten sposób społeczeństwo miejscowe zostało rozbudzone duchowo”. 
    Na jesieni  roku 1938 oddano do użytku nową remizę strażacką oraz Dom Strażaka, któremu bez zgody organów państwowych, nadano imię Józefa  PIŁSUDSKIEGO. Jeszcze w tym samym roku urządzono w nim pierwszą zabawę sylwestrową, na którą otrzymał takie oto zaproszenie i mój wujek:

 








 









Dom Strażaka i remiza OSP lata 40, Brak syreny. Zdjęcie: Zakład fotograficzny Złotnicki. Dęblin - Ryki

   We wrześniu 1939 roku w Domu Strażaka ulokowali się Niemcy, urządzając tam swoją Komendanturę Miejscową. Urzędował tam także Bezirklandwirth WAGENER, który odpowiadał i za kontyngenty. Jeździł bryczką po okolicznych majątkach z furmanem, niejakim MIKOŁAJCZYKIEM, który przybył
 z poznańskiego do Ryk razem z Niemcami, a potem razem z nimi Ryki opuścił.


                            " Komendantura Okręgu Ryki. Otwarte codziennie od 8 do 12 i od 14 do 16"
                     Możliwe, że drugi od lewej oficer to Bezirklandwirth WAGENER.
     
     Warto wspomnieć zdarzenie, które miało miejsce w tamtym czasie. Niemcy wydali zakaz przejeżdżania przed komendanturą na rowerach. Przestrzegania tego zarządzenia pilnowali niemieccy wartownicy (na zdjęciu pierwszy z prawej). Znalazł się jeden młodzieniec, syn ryckiego listonosza, niejaki Gieniek GAŁCZYŃSKI, który założył się z kolegami, że mimo zakazu przejedzie tam na rowerze. Na dodatek miał ze sobą jeszcze jakieś antyniemieckie materiały. Zakład przegrał. Został zatrzymany przez wartowników
 i chociaż udało mu się uciec do stawu, to i tak został schwytany w trzcinie. Wywieziono go do Niemiec. Przeżył wojnę i podobno wyemigrował do Australii.


                                        Niemcy świętują w ryckim Domu Strażaka. Rok 1939

                                               *********************

    Po zakończeniu wojny, w grudniu 1946 roku, ryccy strażacy zorganizowali opłatek wigilijny, na który zaprosili miejscowych milicjantów, a także księdza ŁYSANOWICZA. Ponieważ wśród zaproszonych miał być również  jeden z największych i najokrutniejszych "utrwalaczy władzy ludowej", komendant posterunku milicji w Rykach ZYCH Wincenty, WiN postanowiło skorzystać z okazji i za jego działalność zlikwidować go. Niestety akcja się nie powiodła. Zginęli mylnie rozpoznani milicjanci.
                 „ Na wigilię w remizie strażackiej na zaproszenie udał się komendant MO i dwóch                          milicjantów, poza tym było zaproszonych ponad 100 osób z miasta. Na początku kolacji,
            w trakcie dzielenia się opłatkiem wpadło na salę dwóch młodych ludzi z pistoletami w ręku,                którzy krzyknęli ręce do góry, następnie oddali kilka strzałów 
w kierunku milicjantów kładąc               Sowę Edwarda trupem na miejscu. Po oddaniu strzałów natychmiast zbiegli.”1

     Jeszcze dzisiaj słyszy się głosy oburzenia, że był to bandycki napad na niewinnych ludzi, którzy zebrali się, aby świętować Boże Narodzenie. Że się zebrali - to prawda. Jak "niewinny" był komendant milicji w Rykach ZYCH, to już nikt nie wie i nikogo to nie interesuje. O jego zbrodniach polecam przeczytać  książki p. dra SULEJA. Nikt inny jak dr SULEJ tych faktów jeszcze tak dobrze nie udokumentował.
     A już niedługo po tym wydarzeniu:
               „14 i 15 stycznia, a więc zaledwie trzy tygodnie później, w tej samej Sali, gdzie ryccy                       strażacy i milicjanci wraz z proboszczem oraz miejscową: elitą: siedzieli przy wieczerzy                      wigilijnej, odbył się komunistyczny proces pokazowy 10 żołnierzy WiN.” 2

 

 
      Dom Strażaka .15 stycznia 1947 roku wyrokiem tego barbarzyńskiego Sądu, na karę śmierci                zostało czterech żołnierzy Stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość z oddziału Mariana                      BERNACIAKA "Orlika". Wyrok wykonano dwie godziny po zakończeniu procesu.

                                            ************

    W latach 50. w Domu Strażaka odbywała większość zabaw tanecznych. Tak organizowane przez strażaków, ale i inne, jak na przykład szkolne zabawy "choinkowe". Najczęściej do tańca przygrywała nadworna orkiestra Wiktorka, to znaczy orkiestra  Wiktora JEŻEWSKIEGO z Julina. Sam pan Wiktor grał na saksofonie. Na perkusji, nadawał rytm kolega mojego ojca, "Hermek" czyli pan Hermenegild WIECZOREK z Młynek. Na skrzypcach grał pan PACEK, na akordeonie pan PRZYBYSZ. Wtedy podłoga była równa, a do siedzenia służyły zwykłe, gięte krzesełka lub drewniane ławy. Nad częścią sali, od strony ul. Warszawskiej, był balkon oparty na jednym słupie. Na niską scenę wchodziło się z obu stron  po drewnianych schodkach. Scenę zasłaniała czerwona kurtyna. Wejście do sali było od podwórza małymi drzwiami, a widzów wypuszczano  wielkimi  drzwiami z tej samej strony. 
    W Domu Strażaka szkoły ryckie wystawiały także i sztuki teatralne.

             Rok 1957. Szkolna "trupa" teatralna przed Domem Strażaka. Siedzą od prawej:
         Ewa ZAJACÓWNA, Andrzej BŁACHNIO, Olgierd "Dzidek" JAGIEŁŁO i Wojtek TURKOWSKI. Nad             nim w koronie, jego brat Paweł grający rolę króla.
         Za rynną po prawej stronie wchodziło się do starego kina.
 
    Pamiętam Rewizora i Pana Jowialskiego, reżyserowanych przez nauczyciela LO prof. ZAJĄCA. Na jednym ze szkolnych balów maskowych byłem osobiście przebrany za kwiat rumianku. Jeden z uczniów, tańczył w białych kalesonach, które miały imitować góralskie portki. Na górze na balkonie mieliśmy bufet. Kanapki
 i oranżada. Na salę sypało się confetti i rzucało serpentyny....

                                                          ***************

                                                   Dom Strażaka rok 1953.
   Nad wejściem napis KINO. Na górze jeszcze nie zatynkowany napis Dom Strażaka im. Józefa              PIŁSUDSKIEGO. Jest już syrena.

 
     
Po tym jak w roku 1956  powstał powiat rycki, sala Domu Strażaka była miejscem różnego rodzaju sesji, powiatowych i miejskich rad narodowych. Moja mama pracowała w wydziale administracyjno - gospodarczym PRN i  zajmowała się techniczną stroną tych posiedzeń. A wyglądało to tak, że przyjeżdżał do naszego domu służbowym samochodem p. SAREPA, który cały czas wesoło pogwizdywał a później
p. STEFKO i odwozili nasze  paprotki do Domu Strażaka, jako dekoracje na długie stoły. Niestety po tym, jak mój ojciec, publicznie pozwolił sobie na głośną krytykę jednego z ryckich prezesów, mama straciła pracę i takim sposobem skończyły się moje jazdy z kwiatami służbową warszawą do Domu Strażaka.

                                                             ***************

    Oczywiście, jedną z głównych ról sali  widowiskowej Domu Strażaka była rola sali kinowej.
    Zaraz po wojnie za wstęp do kina płaciło się w naturaliach, na przykład.... jajkami. Później, kiedy pojawiły się już normalne bilety wstępu, sprzedawała je pani Stanisława ŁAGOWSKA w małej kasie pod schodami, którymi szło się na górę, na balkon i do kabiny projekcyjnej. Na długo przed seansem, przed kasą, depcząc sobie po nogach, ustawiały się nie kolejki, ale bez żadnego ładu ani składu tłumy młodzieży. Pani Stasia często bardzo się tym bałaganem denerwowała. Jeżeli już udało się zdobyć bilet,
to w drzwiach kasował go pan DĄBROWSKI, czasami jego żona,
pani DĄBROWSKA, wpuszczając szczęśliwców na salę kinową.
     A potem w biegu zajmowało się te najlepsze miejsca, bo nie było jeszcze ich numeracji. To znaczy, koło słupa lub w ostatnim rzędzie. Ostatni rząd był najlepszy, bo w czasie seansu można było sobie siąść na oparciu krzesła, co nie było mile widziane przez obsługę kina. A już w ogóle najlepszym miejscem był balkon. Tam niestety nie każdy mógł się dostać. Seanse zaczynały się o 17 i o 19. Najpierw oczywiście wyświetlano PKF, która mimo propagandy, ukazywała nam trochę świata zewnętrznego. Po kronice mała przerwa i... film. Czasami, kiedy już odbywała się projekcja filmu, można było dostać się po cichu na balkon, bez biletu. Aparaturę filmową obsługiwał pan CZERSKI, później w latach 60. Henio KAŁASKA.

    Jednym z pierwszych filmów, jaki widziałem w ryckim kinie była francuska komedia filmowa z 1953 roku Wakacje pana Hulot " (fr. Les Vacances de Monsieur Hulot ) – w reżyserii Jacquesa TATIE. Drugim filmem, który dobrze zapamiętałem, to słowacki wojenny film "Bunt kapitana" z 1959 roku. 

                     
    
   
    Po kilku latach działania kino zamknięto z powodu remontu. Tak, że "Krzyżaków", oraz "Wojnę i pokój" uczniowie ryckich szkół  oglądali w dęblińskim kinie IRENA a także i inne filmy w jednostce wojskowej
w Stawach.
    Po długotrwałym remoncie remoncie, kino całkiem zmieniło swój wygląd. Otrzymało dość symboliczną nazwę RENESANS. A największą zmianą było to, że stało się kinem szerokoekranowym, jak to się mówiło - panoramicznym. Były prawdziwe krzesła kinowe, inna kasa biletowa, duża szatnia. obszerna poczekalnia. Bileterka pani Danusia, jak i inni pracownicy kina, otrzymała nowe umundurowanie. Jako jedne z pierwszych pojawiły się światowe filmy: Młode lwy, Rio Bravo ,15.10 do Yumy itp.

                                                   
     ****************

   Zatynkowany przez komunistów napis patrona ryckiego Domu Strażaka, Józefa PIŁSUDSKIEGO, po 30 latach znów ujrzał światło dzienne. Parafrazując Stanisława Jerzego LECA:
                       
                "Burząc pamięć i pomniki, oszczędzajcie napisy. Zawsze mogą się przydać"



                                 Popiersie Marszałka Józefa PIŁSUDSKIEGO przed kinem RENESANS odsłonięto                              staraniem strażaka - weterana pana Eugeniusza ZAJĄCA 
                
 

1  Sulej 430 Mirosław SULEJ Zdrada i Zbrodnia  Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa  2012.str .420
 Ibidem 433

     Opisane powyżej wspomnienia nie są próbą spisania historii ryckiego Domu Strażaka. Zainteresowanym polecam książkę braci Grzegorza i Krystiana PIELACHÓW 100 lat Ochotniczej Straży Pożarnej w Rykach 1911 - 2011  wydanej przez Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Dzieci i Młodzieży przy Parafii Przenajświętszego Zbawiciela w Rykach
     Zdjęcie z rekonstrukcji procesu sądowego żołnierzy W i N w wykonaniu Harcerskiej Grupy Historycznej Wigry oraz Grupy Rekonstrukcji Historycznej MO i ZOMO. Reżyseria  19.09.2010

Comments