Mój ojciec Bronisław Cieśla. Urodził się 15 stycznia 1912 roku w
Wilczance, nad Wieprzem. Jego matka Agnieszka z Mikosów
(1874-1951)pochodziła z Zagród koło Żyrzyna. Kiedy wyszła za Mikołaja
Cieślę(1869-1957) dostała w posagu wiatrak koźlak i... kilkanaście
uli z pszczołami. Wiatrak przeniesiono do Wilczanki i dziadek Mikołaj zajął się
młynarstwem, nawet zatrudniał u siebie kilka osób. Podobno nie był dobrym
przedsiębiorcą. W czasie kiedy front autriacko-rosyjski przesuwał się raz w jedną
stronę raz w drugą, cała wieś wysiedlona była do lasu wraz z całym
dobytkiem. Mieszkali w szałasach. Historia uli skończyła się razem z
wejściem rosyjskich żołnierzy, którzy wyciągali z uli ramki z miodem i zjadali
razem z pszczołami!!! Wielki, drewniany wiatrak odziedziczył po śmierci
dziadka syn Józef i walczył nim z komuną. Walkę tą zresztą
przegrał wtedy, kiedy wszechwiedząca władza ludowa zarządziła likwidację
wiekszości wiatraków na terenie całego kraju.
Babcia Agnieszka i dziadek Mikołaj
W 1929 roku ojca
oddano do terminu do Ludwika Skwarka, znanego w Rykach kołodzieja. Był
"w terminie"(nauka zawodu) do 1932 roku a pózniej pracował jako
czeladnik do 6 marca 1934 roku,
kiedy to został powołany do zasadniczej
służby wojskowej w 28 PAL-u w Zajezierzu.
Przydzielony został do V baterii w
której były cztery działa - polówki 75mm. Po 6-ciu tygodniach okresu rekruckiego
złożył przysięgę. Latem 1934 roku cały Pułk odbył manewry na poligonie w
Czerwonym Borze, w powiecie łomżyńskim. W
pazdzierniku został skierowany do szkoły podoficerskiej i po 6-ciu miesiącach uzyskał stopień
bombardiera z 9-tą lokatą.
Na zakończenie szkoły zorganizowano wycieczkę do Krakowa

Pamiątkowe zdjęcie
pod nie istniejącym już Pomnikiem Grunwaldzkim, ufundowanym w 1910 roku
przez Ignacego Jana Paderewskiego.
Podczas II wojnu
światowej pomnik był systematycznie burzony od listopada 1939r. do
kwietnia 1940 r. Cokół pomnika wysadzono dynamitem, zdemontowane,
zniszczone figury wywieziono w głąb Niemiec.Po wojnie pomnik zrekonstruowany przez Mariana Koniecznego w 1976.
Latem 1935 odbyły się manewry w Czerwonym
Borze. Po 18-tu miesiącach służby wrócił do Ryk do pracy w warsztacie Ludwika
Skwarka.A ponieważ Ludwik Skwarek miał kilka ładnych
córek, ojciec wziął sobie jedną z nich, Władysławę za żonę. Ślub odbyło się w
ryckim kościele w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia w 1937 roku o
godzinie szesnastej. Drugą parą, która również brała ślub na tej samej mszy, byli znani w Rykach państwo Sabina i Stanisław KWIATKOWSCY
Kapral DĄBKOWSKI tak wspomina wyjazd z Zajezierza na front:
"O wyznaczonej godzinie bateria była już gotowa do wymarszu.Szef
baterii zdał raport por.KOPISTO.Po ustawieniu armat,jaszczy i wozów taborowych,por.KOPISTO
dał znak i bateria ruszyła z placu koszarowego w kierunku bramy przy wartowni i
dalej szosą wiodącą do mostu przez Wisłę,do stacji kolejowej w
Dęblinie....Wyjeżdżąjącą baterię żegnały rodziny oficerów i podoficerów
zamieszkałych po drugiej stronie szosy na przeciw zespołu koszar i dowództwa
pułku oraz mieszkańcy wsi Zajezierze...Kilka minut czekamy aż pociag towarowy
przejedzie przez most,kóry był kolejowo-drogowy.Ruszamy dalej.Po moście
przekraczamy Wisłę,by już nigdy w tym składzie po nim nie jechać.Lecz nikt tego
nie przewidział w tym dniu.."
„Po dojechaniu na stację kolejową w Dęblinie mieliśmy krótki
wypoczynek.Następnie przystępujemy do załadunku baterii na przygotowany skład
wagonowy.Wszystko idzie bardzo składnie,zgodnie z przeprowadzonymi wcześniej
ćwiczeniami.Fakira umieściłem razem z końmi ze zwiadu,które on znał więc nie
miałem obaw o wypadek w drodze.”
Transport wyruszył na front w niedzielę 27 sierpnia.Najpierw w kierunku na
Łuków potem przez Warszawę,Łódz i Pabianice do stacji kolejowej Karsznice gdzie
dojechał w poniedziałek 28 sierpnia wieczorem.Po wyładunku z wagonów
bateria przejechała do miejscowości Sędziejowice,gdzie zatrzymała się na noc.Na
drugi dzień po śniadaniu wszyscy otrzymali zastrzyki przeciwdurowe.Po
obiedzie około godziny 16-tej wyruszyli w kierunku Wielunia.Wczesnym rankiem 30
sierpnia,w porannej mgle bateria zatrzymuje się w lesie na odpoczynek a
następnie około godziny 18-tej odchodzi ku granicy,aby o 3-ej nad ranem
zatrzymać się w wiosce Popowice.
„Po przeglądzie zaprzęgów i kwater żołnierskich idę do swojego konia
.Zdjąłem siodło i uzdę z munsztukiem,przetarłem mu grzbiet i boki szczotką i
jak zwykle otrzymał kostkę cukru.Zasypiam obok konia około
23-ciej.,pod rozłożystym kasztanem,na ziemi z głową na siodle,owinięty w koc i
przykryty płaszczem."
Wojna 1 wrzesień 1939 r. Budzi nas
warkot silnikow samolotowych.(-)Wieści pomieszane.Mówią,że Wieluń mocno
uszkodzony,szpital,młyny,składy drzewa,szkoła,domy cywilne,ludność tylko w
koszulach ucieka.Teraz wierzę w wojnę! O 11-tej samolot ostrzeliwuje
z lotu koszącego pociskami zapalającymi wieś.Jedziemy na nowe stanowisko do wsi
Kadłub.(-) o godzinie 21 wycofujemy się w łunach pożarów na Wieluń(-)Morale
wśród całej załogi baterii jak najlepsze mimo,że się cofamy.
Wtorek 5 wrzesień 1939 r. Noc
chłodna.Budzi mnie huk dział.To nasza bateria oddaje ognie zaporowe.Cały
dywizjon grzmi.(..)Obecne słowa piszę przy świście kul nieprzyjacielskich
pocisków artyleryjskich pękających za nami,w prawo od nas.(-) Nieprzyjaciel
kieruje ogień działowy na naszą piechotę w tej chwili wycofujacą się i
na nasz punkt obserwacyjny,raniąc dowódcę naszej baterii porucznika Józefa
Kopisto i ppor..Jasinowskiego,oficera zwiadu.(-)Z punktu
obserwacyjnego przynoszą rannego dowódcę.Jest ranny w nogę,dokładnie
w kolano od szrapnela a ppor Jasinowski w twarz.Jestem przy poruczniku
Kopisto.Jest mi jakoś dziwnie,zapatrzony w dowódcę,nie umiem do niego
przemówić,tak mi go było żal.(-)
Środa 6 wrzesień 1939 r.Maszerujemy w kierunku na
Łask(-)Pierwszy raz widzę niemieckiego żołnierza,wziętego do niewoli przez
naszą piechotę.Idzie razem z naszymi zmęczonymi piechurami(-)W nocy przebywamy
rzekę w bród i kierujemy się w kierunku Pabianic.Stojąc w lesie na stanowisku
baterii,widzę jak samolot bombowy bobmardując Pabianice zostaje zestrzelony
przez naszą artylerię p-lot.Na postoju w lesie odbieram miesięczną gażę w
wysokości 35 złotych.(-)
Sobota 9 wrzesień 1939 r.W nocy mnie poprostu sen zwala z
nóg.Wsiadam na wóz taborowy,aby ulżyć Fakirowi i jednocześnie się trochę
wyspać.Budzę się na wozie ,stwierdzam,że nasza bateria oddaliła się od
nas.Siadam na konia i staram się dogonić naszą kolumnę.Fakir mi ustaje.Poję go
w spotkanym strumyku i dalej już szczęśliwie łączę do naszego oddziału.(-)
Niedziela 10 wrzesień 1939 r.W czasie
nocnego pochodu Fakir zaplątał się w druty telefoniczne zerwane ze
słupów.Kapitan Antoni Baranowski ,nasz nowy dowódca baterii pomaga mi konia
uwolnić z tych drucianych sideł,co się nam z trudem udaje.(-)
Poniedziałek 11 wrzesień 1939 r.Mija północ
a my powoli,niezmiernie zmęczeni,zbliżamy się,cofając się, do Żyrardowa.
Wtorek 12 wrzesień 1939 r.Dzień
zaczyna się mglisty.(-)Stajemy na odpoczynek,aby ludziom dać możność nabrać
nowych sił do dalszego marszu.Brwinów ładna miejscowość letniskowa.Ludność
wygląda z domów patrząc z zaciekawieniem na naszą kolumnę.(-)Naraz od czoła jak
i z boku domów zostajemy zasypani kulami z karabinów maszynowych.Kryjemy się do
rowów ostrzeliwani w dalszym ciągu.Robi się zamieszanie.Konie
uciekają z działami.Obok mnie jęczą ranni kanonierzy(-) Z naszej baterii ranni
zostali kanonierzy Chrzanowski i Stadniuk(-) Rozkazałem natychmiast celować
bardzo precyzyjnie zamiast celownikiem, przez lufę armaty,nad dachami domów i
prowdzić ciągły ogień....natarcie zostało wstrzymane,co pozwoliło własnej
piechocie umocnić się na zajmowanych pozycjach zwłaszcza broni maszynowej.W
wolnej chwili siadam przy działach i piszę te słowa z myślą,że jeśli nie
przeżyję,to może ten brulion trafi kiedyś do rodzinnego domu,do mojej Matki(-).
Z zapadnięciem mroku ruszamy w kierunku Modlina prowadzeni przez
przewodników polnymi drogami (-)
Czwartek 14 wrzesień 1939 r.Godzina 8.00
dochodzimy do Wisły i przez drewniany most w Kazuniu wkraczamy do Modlina.Nad
nami rozrywaja się pociski artylerii nieprzyjacielskiej ostrzeliwującej
twierdzę Modlin.Zajmujemu koszary na Wisłą i tam
się rozlokowujemy.(-)Pod wieczór zwiedzam trochę z Bronisławem
Cieślą Modlin.Pod wieczorny zmrok ruszamy na wyznaczone stanowisko naszej
baterii w forcie Nr2 Nowy Modlin.(-)
Niedziela 17 wrzesień 1939 r.Równo ze
świtem jako też i przez całą noc bez przerwy pojedynek artyleryjski.(-)Nasza
artyleria usadowiona obok nas na wałach,oczywiście przeciwlotnicza,kalibru
45mm,dokonuje wprost niewiarygodnych wyczynów,ostrzeliwując poszczególne
formacje nadlatujących bombowców i kilka z nich trafia ponieważ
dymią w powietrzu a jeden zestrzelony spada na ziemię w kierunku
Zakroczymia.(-)
Poniedziałek 18 wrzesień 1939 r.Od samego
rana muzyka dział.(-)Nadchodzą wieści jakoby Rosja wysyła swoje wojska na
polskie wschodnie granice i idzie nam z pomocą.(-)
Wtorek 19 wrzesień 1939 r.W nocy miałem sen o domu,rodzinie
i o mojej znajomej z Dęblina z którą nie miałem możności się pożegnać
wyjeżdżając z Dęblina na front.Od kolegów dowiedziałem się,była z koleżanką na
naszej wartowni i dopytywała się o mnie.(-)
Środa 20 wrzesień 1939 r.Dość duży balon rozsypuje
ulotki,że nasz Rząd uciekł do Rumunii a Marszałek Rydz Śmigły przestał
dowodzić,(-)
Czwartek 21 wrzesień 1939 r.Z rana jak i
w nocy grzmot dział.Kierują bez przerwy ogień na skrzyżowanie dróg.Zabijają
dużą ilość koni.O godzinie 12.30 przyszedł porucznik Krupski przynosząc
wiadomości ze świata a jednocześnie między innymi smutną wiadomość,że porucznik
Solert zginął na forcie 2 Nowy Modlin od pocisku artyleryjskiego.Razem z nim
został ranny ppor Dojbelt.Jest pora obiadowa,to też częstuję porucznika Krupskiego
tym czym w tej chwili dysponujemy-obiadem składającym się z ziemniaków i
kawałkiem mięsa.(-)
Piątek 22 wrzesień 1939 r.Przez całą noc trwa bombardowanie
Modlina.,nie tylko forty ale również zabudowania mieszkalne,koszary
wojskowe,magazyny itp.(-)W godzinach popołudniowych rozpoczął się nalot
Junkersów,które nadlatywały falami.,zwłaszcza na mój schron.(-)
Sobota 23 wrzesień 1939 r.Rano poszedłem do Dowództwa po
gażę.Odebrałem od por.Sliwy 125 zł. A następnie pojechałem na Fakirze do fortu
kapitana Antoniego Baranowskiego.Po drodze za Bramą Ostrołecką,kiedy zbliżałem
się do skrzyżowania dróg,zostałem ranny od pocisku z ciężkiej artylerii w rękę
i twarz-wybite pół zęba.(-)Fakir też został ranny w przednią nogę.
Poniedziałek 25 wrzesień 1939 r.Po nocnej kanonadzie
trochę spokojniej.Od samego rana wysłałem ludzi po owies gdyż już nie mam co
dać koniom jeść.Sami jakoś wytrzymamy.(-)Około południa poszedłem do schronu
gdzie mieściło się Dowództwo Obrony Modlina.Otrzymałem tam 760 złotych jako
żołd dla żołnierzy,które rozdzieliłem moim ludziom według list płacy.(-)
Wtorek 26 wrzesień 1939 r.O godzinie 12.30 samoloty
rozpoczynają masowe bombardowanie Modlina.(-)Pociski rozrywaja się przed naszym
schronem,zabijając nam konie wewnątrz schronu.Koń dowódcy, Agni, ma przecięty
brzuch odłamkiem pocisku artyleryjskiego aż wnętrzności widać.(-)Polecam bardzo
ostrożnie wyprowadzić konia Agni i zaraz ciężko rannego konia zastrzelić aby
się nie męczył,biedny i piękny koń nie była dla niego innego ratunku.Kanonierzy
zaraz obdzierają skórę i wykrawają świeże mięso na posiłek dla nas,bo niczego
więcej już nie mamy.(-)
Środa 27 wrzesień 1939 r.Nadchodzą nieprawdopodobne
wieści,że jutro 28 września Rosja i Niemcy podzielą się Polską.(-)
Czwartek 28 września 1939 r.Rano dzień
powstał słoneczny,bezchmurny.(-) O 6.30 widzę na forcie przed sobą hańbę,biała
chorągiew.Działa i maszynowe karabiny biją bez przerwy nadal.Godzina
8.00.Zalega cisza na froncie,walka ustaje.(-)
Piątek 29 wrzesień 1939 r.(-)Wojsko składa broń i chóralnie
śpiewamy „Jeszcze Polska nie zginęła”.Oficerowie niemieccy salutują przyjmując
naszą postawę na baczność.(-)Rozeszła się wieść,że na mocy układu o poddaniu
twierdzy Modlin,cała załoga twierdzy Modlin nie miała być wzięta do
niewoli,oprócz oficerów.(-) Pozostała załoga łącznie z podoficerami miała być
zwolniona do swoich domów według miejsca zamieszkania.9-) z Otuchą krótkiego
pobytu pod nadzorem jako jeńcy wojenni z towarzyszami broni kpr Stanisławem
Chrostem,kpr Bronisławem Cieślą kładziemy się spać,na wozie taborowym
łączności,po uprzednim podzieleniu się kawałkiem chleba i ostatnią konserwą
jaka miałem zachowana na czarną godzinę.(-)
Przez Ciechanów i Olsztyn dwaj zaprzyjaźnieni podoficerowie
dostają się do jednego z największych obozów jenieckich Stalgu 1A w Stablack
(Stabławki).Obóz był na terenie Prus Wschodnich a dzisiaj leży po stronie
rosyjskiej.
Od tej pory odwiedzali się nawzajem,uczestniczyli co roku w obchodach
święta pułkowego 28 PAL w Zajezierzu