Moje miasto Ryki‎ > ‎Galeria‎ > ‎Ludzie‎ > ‎

Henryk KIELISZEK (1910-1995)


                                                                       

                                                     

        

„Czy świat był zawsze,czy ma granice,
Czy się rozszerza niezmiernie
Gdzie są niebieskiej straży stanice
By prawa spełniały się wiernie?”





        Henryk KIELISZEK urodził się 13.09.1910r. w Urzędowie, syn Jana i Katarzyny z d. Niemirowskiej.
Ojciec Jan był przez wiele lat leśnikiem w Rudkach pow. Kraśnik a następnie pomocnikiem w kancelarii sądowej Sądu Okręgowego w Siedlcach.
     Henryk  w 1926 roku rozpoczął naukę w Gimnazjum oo. Salezjanów w Różanymstoku koło Grodna
a ukończył w 1933 roku



W rzędzie maturzystów drugi z lewej Henryk KIELISZEK. Siódmy od prawej jego rodzony brat Marian KIELISZEK.
Komisja egzaminacyjna od lewej: prof. St. KRÓLIKIEWICZ, prof. A. CZARNECKI, ks. prof. W.MICHAŁOWICZ, ks. dyrektor. dr Ignacy ANTONOWICZ, ks. prof. M. MASSALSKI, ks. prof. KAMPA, prof. St. KRÓLIKIEWICZ, prof. E.STACHAK

(Należy tutaj wspomnieć jak tragiczne losy spotkały niektórych z tego grona nauczycielskiego. Przewodniczący dr. Ignacy ANTONOWICZ zginął zaszczuty psem  w obozie w Oświęcimiu.
Ks. W. MICHAŁOWICZ powieszony w Dachau. Ks. MASSALSKI 
dyrektor szkoły salezjańskiej w Łodzi za tłumaczenie książki bpa Fultona J. Sheena pt. “Czy warto żyć ?” został skazany przez sąd komunistyczny 3.02.1962 r. na trzy lata więzienia i 4 tys. zł grzywny – karę zawieszono z powodu podeszłego wieku).

    Służbę wojskową odbył Henryk KIELISZEK w osławionym w walkach w 1920 roku 76 Lidzkim Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta, który w latach 1933-35 stacjonował w Grodnie. 
W latach 1935-1939 studiował na Wydziale Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego.











 










Jako student w Warszawie    




    W czasie wojny, w latach 1939-1943 pracował w Powiatowym Zarządzie Drogowym w Puławach jako tłumacz jęz. niemieckiego  m. in. przy odbudowie mostu na Wieprzu.

    Kiedy w roku 1944 za sprawą ks. FRELKA powstało ryckie gimnazjum, jednym z pierwszych nauczycieli był właśnie bardzo lubiany przez uczniów prof. Henryk KIELISZEK, który uczył fizyki i chemii, a także czasem biologii.





    Okres komunistycznej demokracji i stalinizmu był bardzo trudnym tak dla nauczycieli jak i dla uczniów. Nowe władze przebudowywały całe szkolnictwo nie tylko pod względem organizacyjnym ale przede wszystkim pod względem ideowo-wychowawczym. Jak widać na zdjęciach nie brakowało wtedy
 i w ryckim gimnazjum komunistycznej propagandy...     




                              Komisja egzaminacyjna. Od lewej: J.KRÓLIKOWA.  H.KIELISZEK ,dyr. J.ŁOSKI, R. MAKULEC,
                             J. GAWROŃSKA


                              

     Uczniowie, którzy uczęszczali do gimnazjum, czy potem do  liceum doskonale zapamiętali prof. KIELISZKA jako niezwykłego nauczyciela i na pewno do dzisiaj go wspominają. Znany był między innymi z tego, że posługiwał się swoją własną skalą ocen uczniów. Na przykład ”trójka z plecakiem” albo „wpół do czwórki” to było 3+. Profesor miał bardzo swoisty i dowcipny sposób wyrażania  poglądów.

    W gorącym sierpniu 1968 roku, kiedy ciągnęły sowieckie samoloty nad Czechosłowację, a kocką szosą jechały z sowieckich kołchozów archaiczne pojazdy z benzyną na Pragę, spotkałem profesora, który jak zawsze uśmiechnięty odbywał swój spacer po mieście. Zaczęliśmy rozmowę o „wielkim pożarze”
w Czechosłowacji. „No tak” powiedział profesor ”ale tam się najechało już tylu strażaków!”.

   W 1962 roku Henryk KIELISZEK został zwolniony z pracy w liceum i po krótkim okresie pracy
w Powiatowej Radzie Narodowej w Rykach jako inżynier fitosanitarny znów podjął pracę  jako nauczyciel fizyki i chemii w Szkole Podstawowej w Trojanowie, gdzie pracował aż do przejścia na emeryturę.
 Należał do ZNP i PAX-u.
    Najlepiej charakteryzuje postać prof. KIELISZKA wspomnienie jego syna, Tomasza:

    „Mój ojciec był na pewno typem intelektualisty. Najczęstszy obraz, jaki mi się z nim kojarzy, to pochylony nad lekturą książek lub czasopism, na które wydawało się u nas dużo pieniędzy.
W domu były roczniki przedwojennych czasopism: „Przyroda i technika”, „Przewodnik Katolicki”. Ojciec prenumerował też „Przyrodę Polską”, „Chrońmy przyrodę ojczystą”, „Wszechświat”, przez pewien czas „Problemy”; była też zawsze – odkąd pamiętam – „Kobieta i życie”. Nawet „Łowiec Polski”, chociaż myśliwym nie był. W soboty kupowało się „Słowo Powszechne”. Interesował się też radiotechniką, nawet radio sobie zrobił, takie kryształkowe, bez wzmacniacza, ale można było coś usłyszeć. Kupował książki z tej dziedziny, ale też z innych: przyroda, zwłaszcza ornitologia, archeologia, obyczajowe, podróżnicze, teologiczne, albumy ze zdjęciami przyrody.
Zajmował się też fotografią, były to głównie zdjęcia przyrodnicze, poza tym: osoby, dom, rodzina.




        Znał dobrze niemiecki, trochę gorzej francuski, angielski, rosyjski. Ze szkoły: grecki, łacina. Dlatego czasem ludzie przychodzili z dokumentami po niemiecku do przetłumaczenia. Kiedyś policja przyjechała z obcokrajowcem, który przekroczył przepisy, prosząc ojca
o wystąpienie w roli tłumacza. Porozumieli się po angielsku.
      Druga dziedzina jego zainteresowań to ogród. Sprowadzał dużo różnych krzewów i roślin
 z różnych szkółek. Przez pewien czas nawet była przy domu hodowla róż i wiele osób przychodziło, aby kupić kwiaty. Lubił wycieczki do lasu, na grzyby.
       Był bardzo wrażliwy na czystość języka polskiego. Nie lubił, gdy ktoś zamiast polskiego wyrazu używał zwrotów obcojęzycznych, nawet pisał w tej sprawie do różnych redakcji (a samo słowo „redakcji” w tym zdaniu też by napisał w dawnej formie, czyli „redakcyj”, bo chodzi
o liczbę mnogą). Skreślał takie słowa, albo poprawiał ołówkiem, w czytanych gazetach.
 
      Dużo czytał, ale i pisał. Zapisywał swoje myśli na różnych, często przypadkowych kartkach papieru, zazwyczaj ołówkiem, krytycznie o teorii ewolucji, marksizmie. Na pewno nauczyłem się od niego niezależności myślenia. Pamiętam, jak mi kiedyś tłumaczył względność punktu widzenia: „mówimy, że wodór się pali, ale gdybyśmy żyli w atmosferze wodorowej, to ten wodór paliłby się tylko tam, gdzie byłby tlen, a więc można by powiedzieć, że tlen się pali”. 
       W sumie na pewno był człowiekiem dobrego serca o szerokich horyzontach intelektualnych, a przy tym mającym uzasadniony i wyraźny światopogląd.”.


Czy ludzie kiedyś odpoczną sobie
Poznawszy całość i siebie?
Czy skupiać będą wzrok pytający
Na słońcu, ziemi i niebie?

         Nie wiemy tego, lecz w każdej minucie
         Możemy prostą iść drogą.
         I w tym mieć zawsze swoją pełnię życia,
         A gwiazdy nam tylko pomogą.

Prof. Henryk KIELISZEK zmarł w Rykach 9 maja 1995 roku.


Bardzo dziękuje p. Tomaszowi NIEMIROWSKIEMU za pomoc przy pisaniu tego wspomnienia oraz udostępnienie zdjęć i wierszy prof. H.KIELISZKA.
Dziękuję także p. Jerzemu KIELISZKOWI za udostępnienie pamiątkowego zdjęcia maturalnego
z Różanegostoku. 

Comments