Moje miasto Ryki‎ > ‎Galeria‎ > ‎Ludzie‎ > ‎

Dwie historie...

                                 
 
                               Józef MORAWSKI i Szymon PIECHOWIAK na spacerze po groblach radoryskich stawów. Obaj nie                                                      pochodzili z Ryk ale obaj byli z Rykami związani.
 
 

Szymon PIECHOWIAK syn Andrzeja i Józefy z domu JÓŹWIK, urodził się 18 lutego 1998 w Trzciankach, w gminie Ułęż. Z zawodu był rybakiem.

Był uczestnikiem wojny  przeciwko bolszewikom w 1920 roku. Jako sanitariusz słynnego 28 Pułku Strzelców  Kaniowskich brał udział w bitwie warszawskiej (13-25 sierpnia1920)  oraz w bitwie pod Sokalem (11–13 września). Z wojny wrócił w listopadzie 1921 roku. 

 
 W roku 1923 ożenił się z Franciszką, córką Ludwika SKWARKA z Ryk. Do roku 1936 był strażnikiem łowieckim u p. JANICKIEGO, właściciela dóbr Ułęż Górny. Później przez rok pełnił taką samą funkcję
 w Jagodnym k. Kłoczewa a następnie przeniósł się do majątku Radoryż Smolany i zamieszkał
w "rybakówce" 
miedzy stawami.
                                                                                                    
                                    
                                                        Szymon Piechowiak (1898-1944)

 
 
 
    
                     Rybakówka w Radoryżu Smolany                            Józef i Zofia MORAWSCY u Szymona PIECHOWIAKA w Radoryżu
 
  W chwili wybuchu wojny znalazł się, wraz z żoną i synem oraz z rodziną z Ryk (która uciekła aż tutaj przed dalszymi bombardowaniami miasta) w samym środku walk wojsk gen. KLEBERGA z najeźdźcą. Polnymi drogami i groblami wycofywało się Wojsko Polskie. W rybakówce, co słyszałem od mojej mamy, zatrzymało się kilku oficerów. Jeden z nich, podobno w stopniu majora, był tak załamany psychicznie klęską, że chciał się zastrzelić. Pozostali, młodzi oficerowie, przekonywali go aby tego nie robił. Oficerowie pozostawili tam wiele różnych rzeczy między innymi i krzyż Virtuti Militari, który niestety jako młody żołnierz LWP "przehandlowałem" swojemu dowódcy w zamian za przepustkę do Ryk... Jak bardzo tamte okolice były "nasycone" bronią z 1939 roku, może świadczyć fakt, że oddział Orlika, jeździł w tamte strony kupować broni od miejscowej ludności. Na przykład  pistolet vis kosztował 90 złotych.
    W okolicach "kręciła się" partyzantka Serafina, do której podobno należał i syn PIECHOWIAKA, Stanisław, który podkochiwał się w Wisience.. Zastrzelony 23 czerwca 1943 roku w lesie w Anielinie, dokąd pojechał konno na podobno umówione spotkanie ze swoim kolegą.                                                                                                                                  
 
 
Stanisław PIECHOWIAK, pierwszy z lewej

   I w tamtym terenie grasowały bandy kłusowników, które prowadziły "walkę" ze strażnikami łowieckimi. Ponieważ PIECHOWIAK był ich wielkim wrogiem, zrobili na niego donos na Gestapo. Dostał wezwanie na posterunek do Stanina gdzie go zatrzymano i po kilku dniach  zwolniono. Nie upłynęło jednak wiele czasu kiedy znów dostał wezwanie. Nie wiedząc kiedy wróci, narąbał dla żony drzewa, załatwił sprawy
w młynie i stawił się  dobrowolnie w Staninie. Ze Stanina został przewieziony do Łukowa a następnie do  Radzynia Podlaskiego a potem na Zamek Lubelski. Przesłuchiwany na Zamku, bity, nie wytrzymał tortur.

    Z gazety lubelskiej z dnia 6 kwietnia 1944 roku  rodzina dowiedziała się o jego śmierci. Jako przyczynę śmierci podano tyfus. 
 

Józef MORAWSKI syn Stanisława i Zofii z domu ŁANIEWSKIEJ - urodził się 15 listopada 1911 we wsi Malużyn, gmina Młock, powiat Ciechanów. Ukończył znaną Ludową Szkołę Rolniczą "Bratne” w Gołotczyźnie koło Ciechanowa, założoną w 1913 roku przez Aleksandrę Bąkowska oraz Aleksandra Świętochowskiego. Szkoła zakładała przygotowanie dobrego rolnika, kulturalnego człowieka, miłującego swoją ojczyznę.  
                          
 
     
W czasie służby wojskowej ukończył w roku 1934 roku  Szkołę Podoficerską Łączności Pułków w Brześciu nad Bugiem.
    W roku 1936 uczęszczał do Państwowej Szkoły Spółdzielczości Rolniczej w Nałęczowie. Po jej ukończeniu odbył praktyki w Nasielsku, Pułtusku. W styczniu 1938 roku rozpoczął pracę w Spółdzielni Spożywców W Rykach.
    Koniec kampanii wrześniowej 1939 roku zastaje go na terenach wschodnich w niewoli radzieckiej. Jako podoficer zostaje zwolniony. Odjeżdżając z sowieckiej niewoli spotkał się ze 
Stanisławem JANICKIM, synem właściciela dóbr z Ułęża Górnego. Prawdopodobnie był ostatnim z Ryk, który z nim rozmawiał i zostawił mu jeszcze bochenek chleba. Ppor. Stanisław JANICKI był inżynierem rolnikiem i oficerem 28 PAL. Został później zamordowany przez bolszewików w Charkowie w 1940 roku.
    Po powrocie do Ryk MORAWSKI znów podjął pracę w Spółdzielni. Wstąpił do PPS
 i został skarbnikiem organizacji.
                                                            
                    
Bilecik z życzeniami imieninowymi dla MORAWSKIEGO od nauczyciela Jana LEJWODY późniejszego współwięźnia z Zamku w Lublinie.
 
                  
Józef MORAWSKI w sklepie spółdzielczym z p. Stanisławą PYTÓWNĄ (SZCZEPANIAKOWĄ) i p. Janiną MIŁOSZOWĄ.                                                
       "Okręgowe Spółdzielcze Stowarzyszenie Spożywców" w Rykach otwiera sklep nr 2 w Leopoldowie. Rok prawdopodobnie 1939-ty.
          Siedzą w pierwszym rzędzie od lewej: N N,ŁABĘDZKI,NN, Józef MORAWSKI, Janina MIŁOSZOWA.                                                                  

 

Zaświadczenie z miejsca pracy oraz dodatek do zaświadczenia

 
    W czasie nieporozumień między AK i PPS ktoś wysyłał do Gestapo listę członków PPS.Janowi CELIŃSKIEMU*, który dopiero co zaczął pracować na poczcie, udało się przechwycić ten donos. W taki sposób wszyscy znajdujący się na liście dowiedzieli się o grożącym im niebezpieczeństwie i zaczęli się ukrywać. Na przykład Józef MORAWSKI nocował u Cieślów. Jan WARDAWA z Borku ukrywał się w Żyrzynie. Stanisław LIEDEL w Warszawie. Niestety, drugi taki sam donos, wysłany już z innej poczty dotarł do Gestapo. 
 
                   
                     Józef Morawski z żoną i mały "Aldek" CIESLA przed domem pp. PIĄTKOWSKICH,
                            w którym aresztowało go Gestapo.

      26. maja 1944 roku o trzeciej nad ranem, kiedy zaczynało się już rozwidniać, od strony Lublina nadjechała kolumna samochodów z żandarmerią. I jak na złość wszyscy, którzy się ukrywali postanowili tę właśnie noc spędzić w swoich domach. MORAWSKI akurat tej nocy zdecydował się zostać w domu. Podobnie i WARDAWA wrócił z Żyrzyna do domu, a LIEDEL z Warszawy dokąd miał wyjechać  następnego dnia.
     Kolumna niemiecka zatrzymała się przy wjeździe do Ryk, na ulicy św. Leonarda. Żandarmi zeszli z samochodów i pieszo poszli do miasta. Przewodnikiem ich  był przebrany w niemiecki mundur mieszkaniec Ryk.
     Ostatnim aresztowanym był mieszkający u pp. PIĄTKOWSKICH na Swatowskiej, Józef  MORAWSKI. Ponieważ przewodnik, chociaż rycki, nie wiedział dokładnie, gdzie on mieszkał, przez pomyłkę zaprowadził Niemców do nauczyciela p. OLKA, który mieszkał po drugiej stronie ulicy.

    MORAWSKI tej nocy długo czytał książkę. Kiedy zasnął obudziło go walenie do drzwi. Kiedy się ubierał, żandarm niemiecki zabrał przy okazji ręczny zegarek, który leżał na nocnej szafce.

    P. WOJTASIOWA opowiadała, że kiedy aresztowali jej ojca, p. LIEDLA, podglądała wszystko ze strychu i widziała jak trzęsącego się ze strachu ojca wyprowadzano z domu. Jan CELIŃSKI, członek AK został aresztowany na poczcie, gdyż właśnie tej nocy miał dyżur.

Tego rana aresztowano:

- BAKIERA Stanisław

- CELIŃSKI Jan, listonosz

- CELIŃSKI Stanisław Z Ul. Warszawskiej, żołnierz AK

- FAL Piotr, nauczyciela mieszkającego na dzisiejszej ulicy Sienkiewicza ("Mały Piotruś")

- FILIPOWICZ Zygmunt

- LEJWODA Jan, nauczyciela również z dzisiejszej  Sienkiewicza

- LIEDEL Stanisław, zdun, zam. Jarmołówka ("Marcin", "Zawisza")

- MORAWSKI Józef, pracownik Spółdzielni, mieszkał na ul. Swatowskiej

- MIERNIK Leon ("Zygmunt")

- PODKOŚCIELNY, lekarz weterynarii

- TRACZYK Marian

- WARDAWY Jan z Borku

- WIERUSZ - KOWALSKI Janusz, bratanek doktora KOWALSKIEGO

        Aresztowanych trzymano jeszcze przez dzień w remizie strażackiej. Wtedy Niemcy zwrócili żonie MORAWSKIEGO obrączkę ślubną. Następnie zatrzymanych odwieziono do Starostwa w Puławach, gdzie przetrzymywano ich w piwnicach do 12. czerwca 1944. Z bardzo zagadkowych  przyczyn już z więzienia w Puławach zwolniono: członka rady naczelnej PPS, Janusza WIERUSZA-KOWALSKIEGO i doktora weterynarii PODKOŚCIELNEGO. Pozostałych odwieziono 12. czerwca na Zamek do Lublina.

 
                   Lublin. 1. lipca 1944
Zochna
Jestem zdrów dzięki Bogu czego i Tobie życzę. Dziękuję ci bardzo za paczki i medalik. Paczki wysyłaj raz na tydzień bez chleba czarnego. Przyślij mi igłę, nici, mydło, ręcznik. Wiem, ze jest ci teraz bardzo ciężko ale nie mogę nic poradzić-współczuję Ci mocno! Pozdrów ode mnie wszystkich z rodziny i kolegów. Kończąc ściskam Cię i całuję.
Twój Józek
 
 
 
                                                            

 

                                                                                      jednym ze swoich ostatnich grypsów
(kartka złożona na 8 części) pisał m.in:

„Zochna nie martw się, może Bóg pozwoli, że przeżyję, jest On przecież miłosierny i  sprawiedliwy, nie pozwoli bym niewinnie zginął. Dziękuję Ci bardzo za pamięć o mszy św. Na moją intencję. Łączyłem się duchem razem z Tobą i o tej godzinie prosiłem Boga o wysłuchanie naszych próśb“

Jego modlitwy nie zostały wysłuchane!








Jego modlitwy nie zostały wysłuchane! Józef MORAWSKI zginął 20. lipca 1944 zagazowany w samochodzie widmo (w czasie przewożenia na Majdanek).