Rycka żydowska Atlantyda
Na legendarnym kontynencie
Atlantyda, mieszkała podobno wysoko rozwinięta cywilizacja, zniszczona przez
wielką katastrofę naturalną. Chociaż istnienie tego kontynentu nie było
nigdy wystarczająco potwierdzone, do dzisiaj prowadzi się spory na temat jej
istnienia. Jedynym źródłem informacji o Atlantydzie są Pisma Platona.

My, pokolenie powojenne, o „żydowskiej
Atlantydzie" istniejącej w Rykach dowiadywaliśmy się przede wszystkim z
relacji naocznych świadków wydarzeń tamtego okresu - mieszkańców naszego
miasta, naszych rodziców. Tematyka żydowska pozostawała na wiele lat tematem
tabu. Wynikało to częściowo
z istniejącej od czasów przedwojennych wyraźnej
antyżydowskiej atmosfery w naszym mieście, mającej głównie tło materialne. Nie
małą rolę odegrały również różnice religijne i kulturowe.
Wynikiem więc takiej sytuacji było to, że w
ciągu 50 lat nie interesowano się tą problematyką i to dlatego w ciągu tak
długiego czasu nie powstało ani jedno opracowanie na temat historii Żydów w
Rykach. Nie szukano i nie zbierano informacji dotyczących historii żydowskiego
społeczeństwa. Na pewno nie wiedziano, że w świecie takie materiały istnieją.
Zdając sobie sprawę z tego, że
wymordowany i zniszczony przedwojenny świat żydowskich miasteczek na terenie
Europy Wschodniej już nigdy nie wróci, Żydzi z inicjatywy poszczególnych ziomkostw, działających zarówno w Izraelu, jak i
różnych krajach żydowskiej diaspory zaczęli opisywać go tak jak zapamiętali.
Zaczęły powstawać jedna po drugiej
Księgi Pamiątkowe poszczególnych gmin żydowskich. Na przestrzeni około 30-tu lat
powstało ich około 650. Pisane są w językach żydowskich – jidysz
i hebrajskim. Niektóre ukazały się
niedługo po wojnie, inne dopiero w latach siedemdziesiątych. Ich objętość jest
różna: od około dwustu do ponad tysiąca stron. Poziom literacki Ksiąg jest również
bardzo zróżnicowany. Odnajdujemy w nich opracowania historyczne, wspomnienia i
relacje naocznych świadków. Dlatego właśnie stanowią one nieocenione
źródło informacji o życiu i zagładzie gmin żydowskich.
W ostatnich latach ukazują się także
tłumaczenia Ksiąg na inne języki. Ze wszystkich gmin istniejących przed wojną w
granicach Polski, w całości została przetłumaczona na język polski tylko Księga
Zgierza oraz częściowo Księgi Dębicy, Ryk i Żelechowa. A więc z prawie 650 Ksiąg - tylko cztery możemy
przeczytać w języku polskim. Księga Pamiątkowa Ryk była wydana pod redakcją
Szymona KANCA w Tel-Awiwie w 1973 roku. Jak wspomniałem wcześniej, poziom
literacki Ksiąg Pamiątkowych jest bardzo zróżnicowany, w zależności od
charakteru i poziomu intelektualnego danego miasta.
A Ryki były mimo wszystko miastem
biednym, z niewielką liczbą ludzi wykształconych. Zapraszam do
przeczytania kolejnego, przetłumaczonego rozdziału z żydowskiej Księgi
Pamiątkowej Ryk pod tytułem „Wspomnienia o domu moich rodziców” (str.197)
napisanego przez Izraela BLAJCHMANA (http://www.jewishgen.org/yizkor/ryki/rykp000.html) wzruszającym wspomnieniu
swojej rodziny, autor opisuje zmiany które zaszły w wyglądzie miasta przed
wybuchem wojny.
A więc pewne szczegóły, które może
zainteresują miłośników historii naszego miasta. Według autora chodniki dookoła
rynku pochodzą z tamtego właśnie okresu. Z tego co pamiętam chodniki te
przetrwały bardzo długo. Kończyły się one wybrukowanym rynsztokiem biegnącym
dookoła wybrukowanego rynku. Sam rynek, który pozostał wybrukowany aż do późnych lat
sześćdziesiątych, był również „przecięty’ rynsztokiem wzdłuż i wszerz.
Na zdjęciu poniżej posadzone niedawno drzewka
na trawnikach wzdłuż dzisiejszej ulicy Warszawskiej. Park był ogrodzony na
całej długości od ulicy Warszawskiej płotem z białymi
sztachetami. Na głównym zdjęciu rodzina żydowska na ławce, o których wspomina
p. BLAJCHMAN. Główne wejście do parku było przez dwuskrzydłową bramę do najszerszej
alei w parku, która prowadziła do pałacu. Stojąc przodem do pałacu, po lewej
stronie bramy stała mała, zielona budka, w której sprzedawano gazety. Dom
doktora
o którym wspomina autor, to oczywiście dom doktora Kowalskiego. Kasztany
rzeczywiście rosły wzdłuż całej ulicy. Pamiętam je już jako wielkie drzewa na
terenie przedszkola, na rogu dzisiejszej ulicy Warszawskiej i Słowackiego.
Pojawia się znów kilka słów o obozie
dla jeńców radzieckich przy wjeździe do Ryk od strony Lublina (teren PZDL, masarni
i Wyższej Szkoły). Ze wspomnień wynika, że obóz był wybudowany w zimie 1941-42
przez Żydów. Jeńcy radzieccy, którzy przebywali w obozie byli odwiezieni potem do Stalagu 307,
w Dęblinie.
BORENSZTAJN wspomina fakt
rozstrzelania sześciu Żydów i zakopania ich za barakiem. W obozie przebywało dwóch synów Herczka. Jeden z nich próbował uciec z obozu i
to było przyczyną egzekucji Herszla Dawida MLICZKIEWICZA(24 lata, ojciec dwojga
dzieci), Chaima UNTERJUDA, Icze Mejera ZILBERBERGA, Akiwy
KUPERMANA, Szlomy ZALCBERGA i HOLMANA. Wykonawcą egzekucji był komendant
żandarmerii w Irenie, Christian PETERSON oraz jego kolega esesman z Dęblina. Trudno
dokładnie ustalić datę tego wydarzenia. PETERSON,
został zlikwidowany przez AK 15 czerwca 1944 roku, a więc ta egzekucja miała
miejsce wcześniej. Fakt tego morderstwa potwierdzają inne wspomnienia żydowskich
świadków, jak również i polskich mieszkańców Ryk, a moich sąsiadów. Jako małe
dzieci baliśmy się tego miejsca, dokąd posyłano nas po ziemię do kwiatów.
Tym miejscem jest teren dzisiejszego
placu zabaw dla dzieci przy ulicy Żytniej.....
Umieram z tęsknoty,kiedy zaczynam
Wspominać miasteczko,gdzie stała moja kolebka,
Dom w którym oczy mamy zachodziły łzami,
Kiedy nad moją głową szeptała psalmy.
Więcej...
Więcej...